wtorek, 28 lipca 2015

Książka 2 - Igni Feri

  Druga seria, której akcja będzie toczyła się zupełnie odrębnie w stosunku do Sennych Podróżników. Jest to książka napisana przez 15 latka, więc proszę o wyrozumiałość :) Teraz mam już 17 ( prawie 18 ), lecz mam do niej sentyment :)
IGNI FERI


  „Skrzydła mego ducha latają wysoko, ciemność jednak zbyt często zamyka otchłani oko, staramy się znaleźć prawdę wśród nas, choć jeszcze przed nami został najciemniejszy las”
  Wprowadzenie
  Zakon rycerzy jasności jest instytucją, broniącą świata przed demonami i ich pochodnymi. Są one jak najbardziej widoczne dla ludzi, lecz ukrywają się pod postaciami, w których wykrycie ich jest praktycznie niemożliwe. Nathaniel Raly założył fundację i dostał pozwolenie na prowadzenie jej z samego Watykanu. Było to w roku 1543. Do tej pory organizacja zwalcza piekielną działalność. Czytają państwo właśnie Kronikę obecnie jednego z najpotężniejszych rycerzy, który szczegółowo tłumaczy jak działa piekło, co dzieje się z duszami po śmierci, a także jak powinno walczyć się z piekielnymi siłami. Nazywa się on Chris LeBlanc. Miłej lektury.
  ROZDZIAŁ PIERWSZY
Myślałem, że zacznie się to inaczej.
    Jak widać nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. Kolejny nieudany eksperyment. Próbowałem wstać. Niestety, nogi już drugi raz w tym dniu odmówiły posłuszeństwa. Runąłem na posadzkę. Powoli podciągając się na szafce przyklęknąłem na kolanie. Z trudem wspiąłem się wyżej i powoli stanąłem na nogach.
  Gdyby za każdym razem szło mi tak fatalnie, pewnie przestałbym próbować. Zostało jednak we mnie jeszcze trochę uporu. Ruszyłem powoli do wyjścia. Miasto przywitało mnie lekkim zapachem spalin, który powoli rozpływał się w woni padającego deszczu. Miałem jeszcze jedno zadanie do wykonania. Jestem samotnikiem, niestety ktoś to musi robić. Większość z mojego zawodu zginęło lub została pożarta przez demony. Mnie udało się przetrwać tylko dlatego, że ludzie wierzyli we mnie, gdy ja w siebie zwątpiłem. Tak, to nie nasza strona fizyczna walczy z Piekłem, walczymy wiarą. Otchłań próbuje nas tylko zastraszyć fizycznie, tak naprawdę atakuje nas mentalnie. Niestety, właśnie miałem odbyć bardzo nieprzyjemne spotkanie z Adramelechem. Przed upadkiem należał do Chóru Tronów, ale dał się namówić na jeden bardzo głupi wypad i przegrał wszystko. Został strącony do Czeluści, a w niej został Kanclerzem. W naszej profesji uważamy go za ósmego z dziesięciu Arcydemonów. Powoli ruszyłem ulicą. Mocny wiatr szarpał moim płaszczem, krople deszczu tańczyły w świetle latarni. Mijając dobrze mi znane kamienice popatrzyłem na okna. W większości  światła były już gaszone. Nie śpiesząc się, ostrożnie robiąc każdy krok, ruszyłem King’s Road. Za pół godziny miałem spotkanie z demonem na drugim końcu miasta. Gdyby to było południe nie miałbym szansy zdążyć na czas. Na szczęście, jak wielu „Rycerzy Jasności” prowadziłem nocny tryb życia. Wsiadłem do pierwszej taksówki, która pojawiła się na ulicy i podałem adres. Klub Storm. Nazwa, która sugeruje tawernę, tak naprawdę była miejscem spotkań nieśmiertelnych.
   Jadąc przyglądałem się wszystkim młodym ludziom, którzy wracali z imprez do zapłakanych matek, które nie wiedzą, co o drugiej w nocy mogło robić ich dziecko. Uśmiechnąłem się na tą myśl, sam miałem siedemnaście lat i pewnie  taksówkarz myśli, że wiezie jednego z tych właśnie nastolatków i zastanawia się, dlaczego jestem jeszcze trzeźwy. Gdyby wiózł jakiegoś pijanego, pewnie mógłby wyciągnąć od niego więcej pieniędzy. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy akurat kierowca zerknął na mnie w tylnym lusterku. Zadał mi spojrzeniem nieme pytanie. Nie odpowiedziałem.
   Nareszcie dojechaliśmy.
- Dwadzieścia osiem funtów. – zażądał kierowca.
Zapłaciłem i wysiadłem z taksówki. Powoli się rozejrzałem. Zobaczyłem bramę, za którą prawdopodobnie znajdowało się wejście, fasada była zrobiona z ciemnego kamienia, na dachu znajdował się gargulec o kształcie diabła. Klub wyglądał na jeden z tych droższych, gdzie oprócz dobrej zabawy, można otrzymać jeszcze inne, bardziej cielesne rozkosze. Podszedłem do bramy. Tak jak podejrzewałem: stało tam dwóch groźnie wyglądających karków. Gdy tylko się zbliżyłem zrobili krzywe miny. Ten wyższy jest pewnie ważniejszy, stwierdzam fakt po tym, że miał plakietkę z napisem szef ochrony. Odezwał się niskim głosem :
- Nieletnich nie wpuszczamy. – powiedział dryblas.
- Dla mnie zrobicie wyjątek. – warknąłem.
Zaśmiali się. W sumie nie jest to szczególnie dziwne. Mam metr osiemdziesiąt wzrostu i wyglądam raczej jak chłopak, który jest wysportowany, ale nieszczególnie groźny, podczas gdy oni byli zbitą górą mięsa, która wyglądała jak machina wojenna. W tej walce raczej mało osób postawiłoby na mnie. I.. wielu by się zdziwiło. Na szczęście właśnie pojawił się Matthew, ludzki sługa demona.
- Wpuście go panowie. A co do Ciebie, Chris , mógłbyś choć raz nie pakować się w kłopoty. – powiedział „Kelner”.
- Akurat to nasza najmniej istotna sprawa. – odburknąłem i wszedłem w czerń za prawdopodobnie jedynym ludzkim przybocznym Adramelecha.
  Wreszcie zobaczyłem jakiekolwiek przebłyski światła, było to światło tworzone przez kolorowe lampy migające pod sufitem. Chcąc nie chcąc trzeba przyznać, że demon ma gust. Wszędzie kręciły się czerwone ozdoby powieszone w równych odstępach. Nie miałem za wiele czasu by się rozglądać, ponieważ Matthew był bardzo niskim człowiekiem i szybko znikał w tłumie.
 Po chwili przepychania się między tańczącymi parami, doszliśmy do czarnych wysokich drzwi. Sługa szybko otworzył je i weszliśmy do środka. Przed moimi oczami rozciągnął się widok sporego pokoju, o bardzo bogatych meblach i wymyślnych ozdobach wiszących pod sufitem. Na czarnym jak noc fotelu siedział demon. Wyglądał dość niepozornie. Mężczyzna koło czterdziestki, dobrze zbudowany, o włosach czarnych jak heban. Brązowe oczy błyszczały inteligencją. W ich wnętrzu kryła się wiekowa wiedza, przykryta kurtyną rozbawienia. Gdy otworzył usta wysunął się szereg ostrych jak szpilka zębów.
- Witaj w moich skromnych progach Chris’ie LeBlanc. – powiedział z uśmiechem. – Co Cię do mnie sprowadza?
- Twoje zaproszenie. – burknąłem.
- Dlaczego jesteś taki zły? Znowu Ci się nie udał eksperyment? – zaśmiał się.
Przeszły mnie ciarki. Jedyne osoby, którym powiedziałem o moich badaniach to Annabeth, czyli moja siostra, oraz Gabriel. Obydwie te osoby, nie powiedziałyby o nich bez mojej zgody, a tym bardziej Kanclerzowi Piekieł.
- Hmm. Powiedzmy. –  powiedziałem nonszalancko.
- Nie uda Ci się to.  – pokręcił głową. – Żadnemu człowiekowi się to nie udało.
No właśnie w tym rzecz, ja nie jestem do końca człowiekiem, pomyślałem.
- Mimo to będę próbował.
- Wy ludzie jesteście zabawni, wasza wiara jest niesamowita. – powiedział z niedowierzaniem.
- Nadal nie znam powodu, dla którego mnie wezwałeś.
- Dobrze, bądźmy szczerzy. Wezwałem Cię, ponieważ mam Ci do złożenia pewną propozycję..
- Zapomnij, nie będę się układał z demonem.
Zaśmiał się.
- A to ciekawe, bo mam akurat pewne informacje o twoim ojcu..
Przeszedł mnie dreszcz.
- Co wiesz o moim ojcu?! – krzyknąłem.
- Spokojnie najpierw wysłuchaj mojej oferty dobrze? – uśmiechnął się złośliwie.
Powoli kiwnąłem głową. Wciąż byłem w szoku, mój ojciec nie żył od dziesięciu lat. Przed śmiercią był opętany przez demona Szemchazaja. Matka zawsze gdy o nim wspominałem odchodziła i mówiła, że nie jestem jeszcze gotowy. Nigdy nie miałem dość odwagi, by zapytać, co ojciec robił przed śmiercią.
- A więc wiesz, że Twój ojciec został opętany przez „Wiszącego Pod Nieboskłonem’’? – droczył się ze mną. Złość powoli przejmowała nade mną kontrolę. Mocniej zacisnąłem pięści. Widząc to demon uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Z tego co widzę wiesz, a więc pierwszy raz od tysiąca lat, nasz ukochany wódz raczył się z powrotem pojawić w czeluści. Do tej pory mógł być na ziemi tylko wtedy gdy pętał jakiegoś biedaka, lecz teraz naprawdę powrócił.. – Zamyślił się. – Wielu z nas to bardzo nie odpowiada. Mnie akurat jest to obojętne, ale Samaelowi bardzo się to nie spodobało…
- Dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? – wtrąciłem się.
- Nie przerywaj mi! – warknął.  - W tym sęk, że od kiedy wrócił Szemchazjasz, zaczęły się dziać dziwne rzeczy, na Ziemi zaczęły się  masowe ataki na lokale, które prowadzę ja i Marou’em. Wątpię, żeby to było dzieło „Wiszącego” , bo ataki zaczęły się dwa miesiące przed jego powrotem, a poza tym jesteśmy jednymi z niewielu neutralnych wyżej postawionych demonów. Więc chciałbym żebyś odnalazł tą osobę i ją zniszczył. Czyż nie proszę o mało? – Uśmiechnął się.
Zastanowiłem się. Zadanie wydawało się dość proste, ale nawet tak mała ilość czasu, którą spędziłem na ziemi nauczyła mnie by nigdy, ale to nigdy nie zawierać układów z demonami. Z drugiej jednak strony perspektywa dowiedzenia się czegoś o ojcu, była aż nazbyt kusząca..
- Daj mi czas na zastanowienie się.
- Sześć dni. Skontaktuję się z Tobą. – Uśmiechnął się. – Matthew odprowadź pana LeBlanc do wyjścia.
- Tak jest Panie. – powiedział sługa i ruszył w kierunku korytarza.

Nie mając nic innego do roboty, powoli ruszyłem za „Kelnerem”. Wróciliśmy tą samą drogą, przy wyjściu spostrzegłem, że przygląda mi się jakaś dziewczyna. Miniówka, szpilki, pomalowane czerwone usta, brązowe oczy, typowa nastolatka. Jednak coś mnie zaniepokoiło w jej wyglądzie, a raczej w sposobie jakim mi się przyglądała. Niestety nie miałem czasu by przyjrzeć się jej dokładniej, bo Matthew już znikał w tłumie, a szczerze wątpiłem bym sam dał radę trafić do wyjścia. Nareszcie trafiliśmy do bramy. Na zewnątrz przywitały mnie nieprzyjaźnie nastawione twarze tych samych dwóch karków, których spotkałem przy wejściu. Uśmiechnąłem się do nich złośliwie i ruszyłem na  ulicę. Mieszkałem z siostrą na drugim końcu miasta. Wziąłem głęboki wdech. Popatrzyłem na zegarek, zbliżała się czwarta rano. Powolnym krokiem ruszyłem do domu, wciąż myśląc o propozycji demona i o dziewczynie, którą zobaczyłem w klubie. Rozejrzałem się powoli, zastanawiając się czy, niektóre światła kiedykolwiek gasną…

2 komentarze:

  1. Fajne, trochę nie moje klimaty, ale super.

    http://odbicie-lustra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) miło to słyszeć :D pisałem to jak miałem 15 lat - wtedy byłem zakochany w takich okultystycznych powieściach :)

      Usuń