niedziela, 6 września 2015
Twórcy - Zwiastun Książki
Cześć!
Jak już wspominałem - niedługo ukaże się moja książka :). Wydawnictwo - Warszawska Grupa Wydawnicza :D będzie dostępna na ich stronie i Empiku, może Matrasie... A oto krótki zwiastun:
Twór – ROZDZIAŁ 7
Misrel i Jessica od kilku dni pracowali bez wytchnienia. Uniwersum nabierało kształtów, a cała grupa była pod wrażeniem ich pracy. Nareszcie nadszedł czas, gdy chłopiec miał sprowadzić człowieka do ich nowego wszechświata.
– Spokojnie – rzekł Matt. – Nie musi ci się udać za pierwszym podejściem.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że było to kłamstwo. Jeśli nie uda mu się sprowadzić jednego człowieka, bóg stanie się bezwartościowy.
– Zaczynajmy – zagrzmiał Misrel.
Chłopiec rozpoczął swój proces myślowy. Na początku objął pustkę umysłem, wyszukując gwiazd. Mózg ludzki świecił jasno, niczym słońce wśród owej ciemnej przestrzeni. Jego ciało rozpłynęło się, nic nie zostawiając po sobie. Świadomość krążyła swobodnie, szukając umierającego uniwersum.
– Mam cię – szepnął.
Czując umykającą duszę, chłopiec wkroczył do wyznaczonego wszechświata. Starszy pan leżał na łóżku szpitalnym, a wokół niego kręcił się tłum pielęgniarek. Bóg przybrał swą przerażającą formę, byłoby nietaktem, gdyby śmierć wyglądem przypominała chłopca. Widząc puste oczodoły i wysypujący się z nich piasek, mężczyzna odprężył się.
– A więc tak wygląda Boży Posłaniec?
– To ja jestem bogiem – odparł obojętnie.
– Rozumiem – powiedział z uśmiechem. – Żyjący nie potrafią cię dostrzec?
– Prawdą jest, że umierasz – rzekł chłopiec. – Reszta tego świata jest fałszywa, uwięziony jesteś w czyśćcu. Najwyższa pora cię z niego wyzwolić.
Mówiąc to, wbił dłoń w klatkę piersiową mężczyzny, a następnie wyrwał z niej serce. Oczy staruszka były pełne przerażenia, lecz z czasem uspokoiły się. Nadszedł najtrudniejszy moment – uciekającą świadomość należało schwytać, a następnie przetransportować do stworzonego wcześniej uniwersum. Wszechświat zaczął się zapadać, a dusza wąskim strumieniem wydostawała się z ust zmarłego. Organizm dziecka otworzył się, pochłaniając jasność. Poczuł w sobie jaźń mężczyzny. Ucieszył się, widząc, że towarzysz podróży jest dobrym człowiekiem. Wśród jego wspomnień znajdowały się te dotyczące jego żony i dzieci. Nie było w nich żalu, który tylko pozbawiłby chłopca animuszu.
– Niedługo będziesz w domu.
Ciało boga rozpłynęło się, a świadomość uciekła w stronę stworzonego uniwersum. Wszystko szło dobrze, lecz w trakcie podróży przewoźnik poczuł niewyobrażalny ból. Dusza,którą pochłonął, wyrywała się i szamotała, próbując się wydostać. Z pomocą przybył mu Misrel. Jego umysł stłamsił jaźń, a następnie wyrwał ją z piersi chłopca.
– Nie możesz jej pozwolić przejąć kontroli – rzekł. – Podczas przewozu musisz nad nią panować.
Przed oczami chłopca rozciągnął się niesamowity widok. Świat, który wykreował Mistrz, znacznie przerastał wyobrażenia dziecka. Na środku uniwersum znajdował się golem, którego dłonie podtrzymywały budynki. Jego ciało pokryte było pnączami, a nogi zanurzyły się do połowy w wodzie. Nad nim krążyły dwa monstra, które wyglądem przypominały smoki. Jeden był koloru krwistej czerwieni, a drugi niebiańskiego błękitu.
– W jaki sposób pomieścimy tu tyle osób? – spytał.
– Golem wciąż rośnie, a Dracones będą pilnowały porządku – odparł obojętnie. – Prawa fizyki, które wymyśliła panna Vega, sprawdzają się.
Skały wciąż unosiły się w przestworzach za pomocą dziwnej mocy, ciężko to było logicznie wytłumaczyć.
– Do stworzenia pozostał mi plac i Miasto Niebios.
Kiedy ich stopy dotknęły ziemi, Misrel wypuścił zlęknioną duszę.
– Pusto w tym raju – stwierdził staruszek.
– To dlatego, że jesteś naszym pierwszym gościem – rzekł z uśmiechem Nathan.
– A to kto? – zapytał podejrzliwie mężczyzna.
– Jestem Mistrzem odpowiedzialnym za moralność tego świata – przedstawił sięmłodzieniec.
Matt i reszta wspólnie podjęli decyzję o ukryciu swojej tożsamości, nie mogli pozwolić, by ich władzę kwestionowano. Co by zrobił człowiek, wiedząc, że może stać się bogiem?
– Rozumiem, że moja rodzina niedługo tu przybędzie – powiedział podekscytowany. – Pewnie w niebie czas płynie inaczej?
Zapomnieli o bardzo istotnym fakcie, w świecie staruszka królowało kłamstwo.
– Mógłby pan chwilę poczekać? – spytał Matt.
– Oczywiście – przytaknął.
Cała piątka zebrała się w jednym miejscu, żywo dyskutując.
– Zapomnieliśmy mu powiedzieć prawdy! – warknęła Jessica.
– Ten człowiek nie zazna spokoju, dopóki nie powróci do rodziny – rzekł z przekonaniem chłopiec. – Widziałem jego wspomnienia.
– Powinniśmy mu wymazać pamięć – rzekł Nathan.Pozostali popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
– Każda osoba, która tu trafi, powinna utracić swe wspomnienia – kontynuował nastolatek. – W ten sposób zaoszczędzimy im przykrości i rozczarowań. To okrutne kazać zapomnieć o rodzinie, lecz tak powinno się stać.
Wszyscy wspólnie pokiwali głowami.
– Zróbmy to – zdecydował Matt. – Misrel, możesz się tym zająć?
– Owszem.
Chwilę później pozbawiony pamięci, zadowolony staruszek ekscytował się nowo poznanym światem.
– Powinien wiedzieć o możliwości zmianie formy – szepnął Nathan. – Nie chcę wciąż oglądać dziadków.
– Racja – potwierdziła Jessica. – To dołujące.
– Henry! – zawołał Misrel.
– Słucham?
– Chodź tutaj, opowiemy ci o czymś – rzekł z uśmiechem Mortem.
środa, 26 sierpnia 2015
Dziennik psychopaty - kryminał
Choroba -
Maska
Mój świat był martwy. Mimo
samotności, nie odczuwałem smutku. Ogień pochłonął większość marzeń i emocji.
Przeświadczenie o mej niewinności, malało z każdym dniem. Wiedziałem kim jest
sprawca zła.
Otaczały mnie wątpliwości,
uważałem się za diabła. Dręczony koszmarami, wciąż pozostawałem spokojny. Gdy
zamykałem oczy, widziałem monstra. Już wtedy moja dusza była czarna, a me
sumienie zamilkło. Rozmawiałem z wieloma księżmi, mój przypadek określili
mianem "dręczenia diabelskiego". Otrzymałem spis modlitw, które
miałem zmawiać codziennie. Zaniedbałem owy obowiązek..
W moim sercu nie było miejsca
na miłość. Często uciekałem w świat wyobraźni, by pożegnać się z problemami
dnia codziennego. Tworzyłem całe uniwersa, w których panował spokój. Kreacje
pełne harmonii i szczęścia.
Z czasem zacząłem interesować
się okultyzmem i kobietami. Wciąż nie wiem, które zajęcie było bardziej
niebezpieczne. W ustach nastolatka
brzmi to komicznie, lecz wątpiłem w potęgę miłości. Nie szanowałem swoich
wybranek, traktowałem je przedmiotowo. Kłamałem wielokrotnie i bez opamiętania,
choć wiedziałem, że ich uczucie było szczere. Z czasem przypomniałem sobie
słowa W.S., które stały się moim mottem:
"Jak można się oprzeć niebu prowadzącemu do piekła?".
Akceptowanie wad społeczeństwa przerosło mnie. Z
czasem moja nienawiść ogarnęła większość świata. Choć rodzina była moim
najcenniejszym skarbem, odtrąciłem ją. Nie bałem się śmierci, wręcz przeciwnie.
Irytujących ludzi wieszałem na szafotach stworzonego przeze mnie świata. Smutek
na dobre ustąpił miejsca obojętności. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa
E.A.P.: "Człowiek nie ustępowałby
aniołom i nie podlegałby wcale śmierci, gdyby nie słabość wątłej jego
woli."
Po kilku latach postanowiłem coś zmienić w swoim
życiu. Był to krótki epizod, lecz zwieńczony sukcesem. Założyłem maskę, która
pozwoliła wcielić mi się w postać ucznia. Oceny w szkole były zadowalające, a
słabe jednostki uważały mnie za swego przyjaciela. Uważam się za istotę
szczególnie inteligentną, dlatego manipulowanie nimi było formalnością.
Dowiedziałem się wiele o człowieku żyjącym w społeczeństwie, a także nabrałem
pewności co do mej wcześniejszej diagnozy:
"Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie,
W nicość popada - powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą."
Pierwszy raz swego przyjaciela spotkałem pół roku
temu. Tak jak i ja był on socjopatą, nie liczącym się ze zdaniem innych. Nasza
wyobraźnia i inteligencja wysoce przekraczała normę, którą wyznaczały szkolne
miernoty. Ma nienawiść rosła z każdym dniem, a ludzie na szafotach zwiększali
swą liczbę. Żartobliwie nazywaliśmy ich chomikami, gdyż biegli oni bez sensu. Z
czasem mój obraz rzeczywistości przysłonił mi prawdę. Dzięki osobie mego kolegi
zrozumiałem, że nie jestem sam. "Cisza
przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie
przynosi słów, cisza zabija nawet myśli."
Mój światopogląd zmienił się. Sześć miesięcy
przed poznaniem mej bratniej duszy, zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną.
Była ona szczególnie piękna i inteligentna, a jej dobroć nie miała sobie
równych. Wciąż zaskakiwała mnie swoją postawą.. Gdy ja nienawidziałem ludzi,
ona raz po raz dawała im kolejne szanse. Próbowałem ją zmienić, lecz
bezskutecznie. Cieszyłem się każdym spędzonym z nią dniem. Sprawiła, że ma
dusza odrodziła się. Z początku byłem obojętny na jej wdzięki, jednak z czasem
mój stosunek do niej zmienił się diametralnie. Nienawidziłem momentów, gdy
byłem bezsilny. Każda jej choroba była dla mnie ciosem w serce. Troszczyłem się
o nią, a mój strach przed śmiercią wrócił. Me myśli zaprząta cytat: "Duszę mam w mroku, więc będę niósł
światło."
Wciąż walcze ze swoją naturą,
jednak miłość uratowała mnie. Każdy dzień daje mi nowe szanse na lepszy byt.
Szatan wciąż dręczy me sny, a ma arogancja i pycha jeszcze nie znikły.
Codziennie modlę się o szczęście i bezpieczeństwo dla mojej wybranki. Wraz z
mym przyjacielem musimy odrzucić dręczące nas wątpliwości. I choć mój świat był
martwy powraca do życia, dzięki sile popularnie zwanej miłością. "Nie kochałem jej dlatego, że
pasowaliśmy do siebie. Po prostu ją kochałem."
Mój Świat
Szczyciłem się pięknymi
krajobrazmi, które kreowała moja wyobraźnia. W snach spotykałem się z potworami
i śmiercią.. Nie potrafiłem pogodzić tych dwóch światów. Kochałem swoje twory,
obdarzałem je szczególnym uczuciem. Zapatrzony w siebie nie dostrzegałem innych
osób. Mój cień brzydził się mną, a także moimi postępkami. Nigdy się nad sobą
nie użalałem, jestem silny.
Maszyny przejęły kontrolę nad
społeczeństwem, a miłość zniknęła z tego świata. Brak rozwoju i znieczulica
powoli zabijały świat. Ja ukochałem samotność, więc nie potrafili mnie złamać.
- "Kiedy filozofia miesza się z sentymentami, rzadko wychodzi coś
sensownego" - westchnąłem.
Promienie światła opadły na mą
twarz, delikatnie ogrzewając policzki. Słońce to piękny twór Boga, zazdroszczę
mu wyobraźni. Kiedyś uważałem siebie, za swego jedynego nauczyciela. Dopiero z
czasem zrozumiałem, że mój rozwój hamuje pycha. Nie strach i nie miłość niszczą
nasze marzenia, lecz my sami..
Gdy czułem się zagrożony do
mych myśli powracał Golem. W przeszłości wykreowałem obrońcę, którego życiowym
celem było moje szczęście. Gdy dzień przynosił mi smutek, lub nauczyciel nudził
mnie swą wypowiedzią, rozmawiałem z mym przyjacielem. Opowiadał mi o światach,
które zwiedził. Ja siadałem na jego głowie i patrząc na zachód słońca,
wysłuchiwałem przygód. To właśnie on pomógł mi poznać pierwszą dziewczynę,-
przekonał mnie bym stał się odważnym mężczyzną. Z czasem Golem stał się
niepotrzebny, był tylko częścią mojej podświadomości. Jednak to dzięki niemu
pokochałem siebie i innych ludzi, a w szczególności moją wybrankę.
"Wśród tysięcy zwierząt tylko człowiek
wsłuchuje się w milczenie."
Inferno
Piekło jest pełne nienawiści,
a miłość w nim nie istnieje. Zabawny jest fakt, iż wiele osób znajduje się w
Otchałni właśnie z powodu miłości. Ci co znajdują się w Czeluści porzucają
człowieczeństwo i czują wyłącznie nienawiść. Mimo, że żyją, to świat diabłów
jest martwy. "Piekło usłane jest
dobrymi intencjami", lecz osoby w nim przebywające są z natury złe.
Caelum
Bóg obdarzył nas miłością,
więc żyjemy. Jest sędzią sprawiedliwym, dlatego też umieramy. Nie potrafię
znaleźć istoty bardziej miłosiernej niż nasz Twórca. Gdyż dał nam szansę, mimo
iż wątpił w naszą dobroć. "Jeśli
chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość." Czy
wierzę w Pana? Tak. Jeśli bym nie wierzył cała moje egzystencja byłaby bez
sensu. Zamartwiałbym się zmarłymi, a następnie również pozbawił życia samego
siebie. Choć jestem skrajnym pesymistą, staram się trwać na tym świecie jak
najdłużej. Po śmierci jeśli czeka mnie pustka, nie będę żałował, jednocześnie
nie stracę życia na smutek.
Ja
Skoro jest tak wiele rodzajów
miłości, musi być również wiele rodzajów nienawiści. Te dwa najpotężniejsze
uczucia pozwalają nam wierzyć w istnienie świata. Mijając ludzi przyglądam się
im i oceniam ich poczynania. Często dostrzegam swoje błędy, choć nigdy nie
mówię o nich głośno. Nie można zdefiniować miłości i właśnie to jest w tym
wszystkim najlepsze. "Więcej jest
rzeczy na ziemi i w niebie, niż sniło się waszym filozofom." Każda
chwila spędzona z ukochaną osobą daje mi radość, lecz nie potraficie tego
zrozumieć. Miłość socjopaty nie jest zwyczajna, gdyż to jedyne, prawdziwe
uczucie w jego życiu. "I to uczucie przemieniło go na
zawsze. Prawdziwa miłość potrafi to zrobić z człowiekiem, [...]. "
wtorek, 18 sierpnia 2015
Przepraszam
Dość długa przerwa między postami jest spowodowana moją przeprowadzką i pracą nad kolejną książką :). Jeśli brakuje wam postów napiszcie do mnie na email: kuba219@op.pl - wyślę Wam dalszą część książek - Igni Feri i Sennych Podróżników.
Serdecznie pozdrawiam
ps. Książka, która teraz piszę jest w klimatach postów : rycerz, skalny kwiat, mój przyjaciel, bogowie czasu i król złodziei :) - stricte epic fantasy :) serdecznie pozdrawiam
ps2. oczywiście jeśli kogoś to interesuje :)
Serdecznie pozdrawiam
ps. Książka, która teraz piszę jest w klimatach postów : rycerz, skalny kwiat, mój przyjaciel, bogowie czasu i król złodziei :) - stricte epic fantasy :) serdecznie pozdrawiam
ps2. oczywiście jeśli kogoś to interesuje :)
niedziela, 9 sierpnia 2015
Król Złodziei
Król Złodziei
„Skradłem jej duszę, lecz w zamian swoją mogę dać”
Nimbi majstrował przy stalowym zamku.
Mechanizm pokryty cieniutką siateczką rdzy skrzypiał przyjemnie, lecz cicho.
Świątynne wrota wykonane przez miejscowego
artystę zachwycały świat – wiele osób pragnęło ich bogactw. Starożytne ryciny
ukryte pod pozłacanym drewnem kusiły złodziei – w szczególności Halana.
Huff przejechał dłonią po krętych szlakach
wypukłego drewna. Faktura była bardzo przyjemna w dotyku i przywodziła na myśl
kość Strugara.
Setki osób oddało swe życie, wznosząc Dom
Boga.
Budowla była kaprysem władcy. Król Mutro
chciał zaistnieć na kartach historii, a kapłani zaproponowali mu rozwiązanie.
Gigantyczne kolumny zdawały się podtrzymywać
sam nieboskłon, a nie tylko kopułę wykonaną z kamienia Hrotha. Przezroczysta struktura budowli wchłaniała światło gwiazd, jednocześnie broniąc swych
mieszkańców przed chłodem i zbyt gorliwymi promieniami słońca.
Mechanizm nareszcie przeskoczył, a chłopiec
delikatnie przekręcił zdobioną klamkę. Drzwi ustąpiły z cichym skrzypnięciem,
wpuszczając dzieci do środka.
Oczom chłopców ukazały się Treny Złodziei – małe,
niebieskie wróżki unosiły się nad młodymi głowami. Twarze kobiet były niezwykle
piękne, lecz to w oczach istot kryła się prawda – figlarne ogniki błyskały
wesoło, lecz złośliwie.
- Myślisz, że dobrze trafiliśmy? – spytał Huff,
rozglądając się po pomieszczeniu.
- A widziałeś jakąś inną świątynię w Vatrim?
Niegdyś pełną przepychu budowlę, teraz
pochłonęła roślinność. Bujne winorośle i słoneczne herepery pokrywały wspaniałe
freski i wykwintne posągi. W ciemniejszych zakątkach można było dostrzec
czerwone oczka janomukisów – istot pochodzących ze świata boskiego.
Samo pomieszczenie było opustoszałe.
Dermańskie ławy i ołtarze leżały nadpalone, pokryte grubą warstwą kurzu. Od
dawna nikt tu nie zaglądał – ludzie bali się legend, a nie realnego zagrożenia.
Dzieci wystrzegały się potworów z Czasów Przed Erą, a matki bez potrzeby nie ryzykowały swego życia.
- Przygody! – wyszczerzył się diabelsko
Nimbi.
***
Jeśli jesteś złodziejem,
A bogactwo nie brzydzi twego ducha,
Zostań piratem,
Morze twych próśb wysłucha!
***
Iluzjonista od dłuższego czasu wpatrywał się
w Meg.
Badał ruch jej ramion, układ stóp i przede
wszystkim ułożenie źrenic.
- W prawej – orzekł wreszcie.
Kobieta wystawiła pięść, z której wyłonił się
kamień.
- Skąd wiedziałeś? – spytała cicho.
- Bogowie wiedzą.. – westchnął. - I ja jako oszust również muszę wiedzieć.
***
Kamień świecił jasno, a w jego wnętrzu
przewalał się Lear – zielony stworek zamieszkujący klejnoty i serca
szlachetnych ludzi.
Ciało chugha dzielono na dwie części – dużą,
kamienną głowę przypominającą wyglądem kraba, oraz segmentowany tułów wykonany
ze szmaragdu. Jego czarne ślepia wpatrywały się w Fira z wściekłością.
- Powinieneś go ukraść – warknęła istota, stukając
haczykowatym odnóżem w ściankę kamienia.
Lear zaprzestał desperackich prób wydostania
się z kamienia i spojrzał rozmówcy w oczy.
- Więc co nim jest? – spytał cicho.
- Przygoda.
PS. Grafiki: gogle
muzyka klimatyczna: Piraci
PS.2 Jeśli chcecie żebym stworzył Uniwersum - mapę, fabułę, zasady działania świata itd. -> napiszcie proszę w komentarzu - przemyślę, czy warto zrobić cykl (ciężko mi powiedzieć jakiej to będzie długości)! :)
PS.3 Wolałbym nie haha :D
PS.4 Dziękuję za wyświetlenia i przemiłe komentarze - to wiele dla mnie znaczy. :)
PS.5 Bardzo bym chciał pozdrowić czytelników :), więc pozdrawiam Was :)
piątek, 7 sierpnia 2015
Rycerz
Rycerz
„To w najmroczniejszych czasach przychodzą na świat prawdziwi Rycerze”
Ziemia drżała pod stopami tysięcy żołnierzy.
Lord Sylionu spoglądał na swą armię z
pobliskiego wzniesienia. Niebieskie zbroje lśniły w słońcu, przypominając swym
wyglądem barwione szkło. Stal, z której zostały wykonane nie pochodziła z
państwa Thur, lecz głębin Morza Humisy – bardzo trudno dostępny surowiec.
Pomniejsze drużyny niewolników wysłano na
przód. Ich nagie torsy staną się pożywką dla strzał wroga.
Teren był trudny, a ostre skały nierzadko
raniły nogi wojaków. Nikt się tym jednak nie przejmował.. Nastały trudne czasy
dla ludzi o czystych sercach.
Gigantyczne bąble unoszące się kilka stóp nad
ziemią, zdecydowanie utrudniały rozbudowę machin wojennych. Ich naga, kościsto
biała powłoka znacząco ograniczała widoczność, uniemożliwiając atak numisami.
Ziemia wydała z siebie cichy jęk, a jej
czerwona skóra popękała w kilku miejscach. Z powstałych w ten sposób kraterów
uniosły się obłoki zielonkawej pary, które uleciały wraz z pierwszym podmuchem
wiatru.
- Przeklęci – wyszeptał przez zaciśnięte zęby
dowódca.
Jego twarz naznaczona świętymi olejkami
wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Szczerze nienawidził Reshan – było w
nich coś nieludzkiego. Ich skorupy pozbawione owłosienia przyprawiały go o
dreszcze.
Nagle z ziemi wynurzył się Huji. Stwór swym
czarnym okiem spojrzał na rycerzy, budząc postrach w szeregach króla. Jego
segmentowane ciało skurczyło się, a następnie powtórnie schowało pod powłoką.
- Przeklęty larwiak – splunął.
Zerwał się wiatr, pieszcząc długie włosy kapłanek.
Ich białe szaty powiewały delikatnie, przypominając odlatujące ptaki.
Wróg czekał po drugiej stronie równiny.
Fioletowy hełm Buktepa wyróżniał się wśród tłumu.
Grzmot przetoczył się po pozornie bezchmurnym
nieboskłonie.
Bogowie czujnie obserwowali starcie. Wsparci
na swych świetlistych tronach, śledzili nawet najdrobniejszy ruch. Zwykle nie
zwracali uwagi na szczep Herperysa, lecz śmierć potrafiła na swoje przedstawienie
przyciągnąć przeróżnych widzów.
***
Na kamienne stopnie opadały krople deszczu,
a szalejące morze wzywało na swe łono mojego ducha.
Jeszcze nie mogłem się poddać.
Schody prowadziły donikąd, a kończyły się
przepaścią – jeden niewłaściwy krok mógł pozbawić mnie życia.
***
Deski okrętu skrzypiały przyjaźnie pod stopami
marynarzy. Niegdyś srebrne olinowanie pokryła szkarłatna, lepka maź, będąca
esencją życia. Dębowy galion pękł, a jego dolna część zanurzyła się w fale.
Bogini unosiła się nad wzburzonym morzem –
jej nienawistne spojrzenie miotało gromy. Naga skóra kobiety przypominała
alabaster, z którego wykonano Świątynie Świtu. Nieskazitelną do tej pory twarz
wykrzywił grymas niezadowolenia.
Pojedyncze promienie słońca przebiły się
przez pochmurne stropy nieboskłonu. Świat ukrył się pod kopułą, chowając swe
zaskoczone oblicze.
- To chyba koniec – rzekł Szpotka.
Chłopak niedawno dołączył do załogi „Zemsty
Hugrada”, lecz jego służba była wzorcowa. Jeszcze kilka wiosen i z pewnością
zająłby stanowisko Galernika. Mężczyzna swoimi fioletowymi oczami zlustrował
otoczenie, a następnie krótko się pomodlił.
- Chyba nie sądzisz, że się poddamy – splunął
pierwszy oficer.
- Oczywiście – odparł młodzieniec z
diabelskim uśmiechem.
Źródło grafik : google
muzyka klimatyczna: pandora
środa, 5 sierpnia 2015
Skalny Kwiat
Skalny Kwiat
„Gdybym narodzony był z kamienia, lecz kwiatem zapragnął się stać, nie
zrezygnowałbym z marzenia, na szale swe życie mogę dać”
Brodą starca targał wiatr. Mędrzec stawiał
kolejne kroki, przeoczając wrzaski szalejącej burzy. Żywioł nie był mu straszny,
lubił jego towarzystwo.
Świat wydawał się być zamknięty pod kopułą
opadających kropli, wszędzie panował półmrok.
Drewniana laska stukała miarowo o kamienne
stopnie, nadając sytuacji niepowtarzalny wydźwięk. Mimo, że Gutyi wielokrotnie
już odwiedzał Kurhan Skalnych, za każdym razem pamiętał go inaczej.
Potężne wybrzuszenie znajdowało się nieopodal
miasta. Kamienna skorupa swą wielkością dorównywała wietrznemu krabowi, a jej
popękane ściany nierzadko przyrównywano do ludzkiej skóry. Szkarłatny na co
dzień odcień powłoki, teraz przybrał brzydką, rdzawą barwę, która swym wyglądem
do złudzenia przypominała zastygłą krew.
W drobnych zagłębieniach zbierała się
deszczówka, dając pożywkę dla okolicznych roślin. Tylko nieliczne kwiaty były w
stanie wytrzymać równie ciężkie warunki, dlatego darzono je tak wielkim
szacunkiem. Płatki Niebiańskich Lilii zdobiły grzbiet pagórka, co świadczyło o
bogatej w minerały glebie. Kamienne rośliny wielce ceniono wśród Nikijczyków –
były darem od boga.
- Nawet na naszej przeklętej ziemi rosną
kwiaty – prychnął starzec.
Wreszcie dotarł do celu.
Na środku Kurhanu znajdował się wiekowy
obelisk, a na nim wyryto sentencję:
„Nasze czyny są wieczne,
I piękne jak skalny kwiat,
Nie uratowałem świata,
To mnie uratował świat”
Mędrzec przyklęknął na jedno kolano i cicho pomodlił
się w języku ki. Na jego
pomarszczonej twarzy, zagościł uśmiech.
- Dziękuję, Hamino.
Mężczyzna sięgnął za pazuchę i wyciągnął
pojedynczą Skalną Różę, którą położył przed obeliskiem.
***
Opuszkami palców dotknąłem skamieniałego kwiatu.
Był tak kruchy, że byle podmuch mógł połamać jego delikatną strukturę. Zielone
żyłki rysowały się na liściach rośliny, przechodząc w czerwone wgniecenia, znajdujące
się powyżej.
- Dobrze się bawisz? – spytał dowódca.
Pośpiesznie odwróciłem wzrok, spoglądając w
twarz brodatemu mężczyźnie. Jego niebieskie oczy śledziły moje ruchy.
- Oczywiście, że nie – pokręciłem głową.
Kapitan wskazał dłonią miejsce w szeregu, a
ja posłuchałem niemego rozkazu.
- Żołnierze! – zaczął.
Nigdy
nie chciałem iść na wojnę, lecz zostałem do tego zmuszony.
- Dziś jest ten dzień!
Moim marzeniem był pokój, a nie walka.
- By oddać swe życie!
***
Gigantyczna postać unosiła się nad jeziorem.
Posąg przedstawiał kwiat, którego powykręcane
liście muskały taflę wody. Barwione szkło było głównym budulcem rzeźby.
Owej wspaniałości nikt nie mógł dotknąć –
gdyby tak się stało, twór zniknąłby. Mimo, że wykonany z kamienia był niezwykle
delikatny i sami bogowie błagali by ludzie trzymali się od niego z daleka.
I tak roślina rozrastała się, a jej
przezroczyste ramiona sięgały niemal brzegów jeziora.
Jednak nikt nie oglądał postaci. Wszyscy
zapomnieli o jej istnieniu.
Grafiki źródło Google :)
muzyka tematyczna :) link
Grafiki źródło Google :)
muzyka tematyczna :) link
wtorek, 4 sierpnia 2015
LBA - moja nominacja :)
Jak komuś się nie chcę czytać, to niżej jest wczorajszy post :)
Serdecznie dziękuję za nominację:
blog -> Osoba dzięki, której to piszę
I zaczynamy :)
1. Jakie jest Twoje marzenie z dzieciństwa?
Jako dzieciak chciałem napisać książkę i zostać najlepszym zawodnikiem MMA. :)
2. Bez czego nie wyobrażasz sobie swojego życia?
3. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Oo Dobre pytanie :) Mam ich kilka: Siewca Wojny, Siewca Wiatru no i wiele wiele innych :) Uwielbiam Sandersona :)
4. Lato czy zima
Zima, bo moje urodziny, ale lato bo plaża :D wybierzcie sobie sami :)
5. Kto wywołuje uśmiech na Twojej twarzy?
Moja dziewczyna i przyjaciele :) Rodziców też mam fantastycznych :)
6. Od dawna blogujesz?
Tego bloga prowadzę od tygodnia? :D
7. Co Cię przeraża?
Teoretycznie nie boję się niczego :) generalnie to śmierci, troszkę :D
8. Jakie znasz języki obce?
Niemiecki w stopniu beznadziejnym, angielski w stopniu mocno średnim, hiszpański w stopniu "wydukam dwa zdania" :D
9. Najprzystojniejszy/najpiękniejsza mężczyzna/kobieta wg Ciebie to...?
Moja dziewczyna :)
10. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Serdecznie dziękuję za nominację:
blog -> Osoba dzięki, której to piszę
I zaczynamy :)
1. Jakie jest Twoje marzenie z dzieciństwa?
Jako dzieciak chciałem napisać książkę i zostać najlepszym zawodnikiem MMA. :)
2. Bez czego nie wyobrażasz sobie swojego życia?
Bez swojej dziewczyny, pisania i treningów :).
3. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Oo Dobre pytanie :) Mam ich kilka: Siewca Wojny, Siewca Wiatru no i wiele wiele innych :) Uwielbiam Sandersona :)
4. Lato czy zima
Zima, bo moje urodziny, ale lato bo plaża :D wybierzcie sobie sami :)
5. Kto wywołuje uśmiech na Twojej twarzy?
Moja dziewczyna i przyjaciele :) Rodziców też mam fantastycznych :)
6. Od dawna blogujesz?
Tego bloga prowadzę od tygodnia? :D
7. Co Cię przeraża?
Teoretycznie nie boję się niczego :) generalnie to śmierci, troszkę :D
8. Jakie znasz języki obce?
Niemiecki w stopniu beznadziejnym, angielski w stopniu mocno średnim, hiszpański w stopniu "wydukam dwa zdania" :D
9. Najprzystojniejszy/najpiękniejsza mężczyzna/kobieta wg Ciebie to...?
Moja dziewczyna :)
10. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Mam 3 ulubione :D - Czarny, biały, czerwony :)
Nominacje:
http://opowiadaniapril.blogspot.com/
http://xlettablog.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Co sprawia Ci największą przyjemność?
2. Twój autorytet.
3. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
4. Co daje Ci pisanie?
5. Masz jakieś hobby?
6. Co lubisz robić w wolnej chwili?
7. Twoje największe marzenie?
8. Ulubiony film?
9. O czym napisałabyś książkę?
10. Twoja ukochana osoba vs cały świat .. Co wybierasz?
Ja i moja :)
Nominacje:
http://opowiadaniapril.blogspot.com/
http://xlettablog.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Co sprawia Ci największą przyjemność?
2. Twój autorytet.
3. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
4. Co daje Ci pisanie?
5. Masz jakieś hobby?
6. Co lubisz robić w wolnej chwili?
7. Twoje największe marzenie?
8. Ulubiony film?
9. O czym napisałabyś książkę?
10. Twoja ukochana osoba vs cały świat .. Co wybierasz?
Ja i moja :)
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Kryształ - Pytania
Dziecko Kryształu
„A gdybym synem był kamienia i kamienne serce miał, chciałbym oddać się
niebiosom – miłości najbardziej bym chciał”
Światło przypuszczane przez pryzmat barwiło
jaskinię kolorami tęczy. Obraz kryształowego sklepienia odbijała tafla
nieruchomej wody, znajdująca się poniżej.
Na środku pomieszczenia usiadł chłopiec. Delikatne
dłonie zanurzył w chłodnym płynie, a następnie obmył swą dziecięcą twarz.
- Widzisz mnie? – spytał nieśmiało głos.
Shakan rozejrzał się – nikogo jednak nie
dojrzał.
- Popatrz w dół.
Młodzieniec nieśmiało wykonał polecenie – w miejscu,
gdzie powinien ujrzeć swoje oblicze, znajdowała się uśmiechnięta postać
dziewczynki. Jej niebieskie włosy spływały falami na wątłe ramiona, a oczy choć
pozbawione tęczówek były wielce urodziwe.
- Nareszcie – westchnęła.
- Jak to możliwe? – szepnął. – Przecież nie
mogłaś się tu dostać.
- Jestem tobą – rzekła obojętnie.
***
Stalowe okowy oplotły moje nadgarstki,
krępując ruchy.
Komnata była pusta. Alabastrowe ściany
przyglądały mi się wyzywająco, a niegdyś uwielbiani bogowie pluli mi w twarz.
***
Gdy wstąpiłem na niebiosa
i pustki dotknąć chciałem,
zamiast boskich istot
spotkałem się z kryształem.
***
Niebieski ptak osiadł na mym sercu. Mimo, że
wiatr bezlitośnie ranił me policzki, uśmiechnąłem się. Los nie miał nade mną
władzy, ja byłem jego panem.
Miecz wypadł mi z dłoni, zanurzając się po
rękojeść w śniegu. Jego zdobiona głowica przygasła nieco, a szlachetne kamienie
zniknęły pod warstwami puchu. Catriso ryknęła z wściekłością, rzucając się na
resztę moich towarzyszy.
Lodowe wilki ruszyły na pomoc swojej pani,
bezlitośnie atakując niedobitki – wielu naszych straciło wolę walki i złożyło
oręż u stóp bogini.
Ja, Syn Kryształowej Ziemi nie chciałem żyć
na kolanach. Wolałem oddać życie za znane mi ideały, niż żyć z bolesną
świadomością niewoli. Moi synowie, moja żona – warto umrzeć za ich szczęście.
- Oddam ci mą duszę Panie – szepnąłem. –
Spełnij me życzenie, a oddam ci duszę.
Niebiosa rozstąpiły się, powstrzymując
boginię.
***
Moje dłonie dotknęły chłodnej połaci
kryształu. Mieniące się w nim barwy, były czymś niezwykłym.
Ciemność, która spowiła świat, zdawała się
pochłaniać również mnie.
Cześć :) Przepraszam, że tak późno to po 1 :)
Następny post będzie ciekawszy :) obiecuję :) Przypominam, że pytania możecie zadawać w komentarzach :) za każde będę wdzięczny :)
Niedługo będzie post o miłości :) ale w moim stylu :)
Grafiki źródło GOOGLE!
Grafiki źródło GOOGLE!
niedziela, 2 sierpnia 2015
Bogowie Czasu - Sprostowanie i Pytania
Po pierwsze i chyba najważniejsze: wszystko co wrzucam na tego bloga, jest pisane przeze mnie. Napis Free Books Here mógł wprowadzić w błąd - zawiniłem. Prawdą jest, że każda powieść (dłuższa/krótsza) znajdująca się na tym blogu jest moja. Nie jestem złodziejem.
Po drugie: jeśli ktoś ma jakieś pytania - proszę je zadać w komentarzu.
To by było na tyle.
Serdecznie zapraszam na nowy post :)
PS. Jeśli chcecie znać odpowiedź na jakieś pytanie.. Piszcie w je kom :D
Po drugie: jeśli ktoś ma jakieś pytania - proszę je zadać w komentarzu.
To by było na tyle.
Serdecznie zapraszam na nowy post :)
Bogowie Czasu
„Gdybym władał czasem, chciałbym zakończyć swój żywot”
Z pustych oczodołów boga wysypywał się piasek. Ziarenka stukały o kamień,
barwiąc go kolorem przekwitłej moreli. Umięśnione ramiona miarowo unosiły się i
opadały, tworząc dziwny kokon osłaniający zdeformowaną sylwetkę.
Ciało przyjaciela
spoczywało w moich ramionach, a pojedyncze krople krwi żłobiły rdzawe
zmarszczki na zmęczonej twarzy Nikogo. Popiół opadał na jego powieki, nadając
skórze nienaturalny kolor.
Stwór pokręcił przecząco głową.
- Głupie pytanie – westchnąłem.
Bogowie nie powinni wysłuchiwać próśb śmiertelnych – przecież władali
najniebezpieczniejszym orężem.
Czas.. Piasek najlepiej oddawał jego strukturę. Życie pełne wspaniałych
momentów, ideologii jak i wyobrażeń, niczym nie różniło się od krótkiej
egzystencji Kogokolwiek. Jestem człowiekiem Wymyślonym, stworzonym przez Nic –
dlaczego więc bóg miał mnie wysłuchać?
Pustynia pełna jest przeróżnych historii.. Zarówno tych niezwykłych
zasługujących na szacunek, jak i marnych, pozbawionych polotu powieści.
Władców Czasu było trzech, każdy odpowiadał za co innego. Ja swe prośby
skierowałem ku Przeszłości.
***
Jako bóg zanurzyłem się w oceanie. Jego błękitne fale opłynęły moje
ciało i głębiej wciągnęło je w odmęty. Chłodny płyn poddawał mej ocenie różne
sytuacje, lecz nie potrafiłem zrezygnować z życia.
Każda kropla była niemą historią, opowiedzianą mi przez Starca. Jako
jednostka każda z nich wyjątkowa, dopiero jako ogół traciły sens.
***
Przeżyłem życie, tak jak mi było pisane.
Kamienny posąg wyłonił się z wody, wzbijając przy tym tumany pary.
Nieruchome od wielu lat cielsko oplotły wodorosty, utrudniając postaci
ruchy. Smoki zaryczały wyzywająco, a
rycerze wstrzymali oddech. Nie było pisane przeżyć im tej batalii.
- Czy może być jeszcze gorzej? – mruknął mój duch.
Widziałem piaskowego potwora, który zbliżał się do mnie. Nie miałem
prawa mu się przeciwstawić – byłem człowiekiem, a nie bogiem.
Zbroja Gumija wykonana ze spiżowego oddechu pękła na pół, raniąc
odłamkami właściciela.
- Wszystkich nas i tak przysypie piach – szepnąłem.
Wziąłem do ręki oręż i pognałem w kierunku Golema. Jego ciało było
niesamowitych rozmiarów, lecz i on musiał oddać hołd synowi Ravioru.
Skała runęła zaledwie kilka kroków przede mną, lecz dzięki szczęściu udało
mi się, uniknąć poważniejszych obrażeń. Wzniosłem
miecz ponad głowę, raniąc esencję potwora – tylko duchowe ostrze mogło pozbawić
go życia.
Oddałem swoją egzystencję Bogu.. Teraz gdy wypuszczam swego ducha,
chciałem mu podziękować – dzięki niemu obroniłem swoją rodzinę.
PS. Jeśli chcecie znać odpowiedź na jakieś pytanie.. Piszcie w je kom :D
piątek, 31 lipca 2015
Mój Przyjaciel - Golem
Mój Przyjaciel –
Golem
Twór zaciekawił mnie, gdyż był mną, a ja byłem tworem i wszystko wokół
odczuwałem w pełni. ~ J. D.
Świat budował się na
moich oczach. Kamienne bloki powstawały z szarego prochu, który niesiony
wiatrem zasilał krańce ziemi.
Wszystko to było
poruszające, a moje serce trzepotało radośnie w piersi. Wiedziałem, że każdy
fragment tego uniwersum jest częścią mnie.
Na początku zrodził się chaos, a chmura pełna
odpadków wirowała, przybierając coraz to nowsze kształty. Widziałem w niej
czerwień i biel – moje ulubione kolory. Po pewnym czasie pył zatrzymał się i
ukształtował coś na kształt sylwetki. Czarne, pozbawione wyrazu oczy spojrzały
na mnie.
- No pięknie –
rzekłem z przekąsem. – Teraz jesteśmy tu we dwóch.
Stwór przekrzywił
lekko głowę, a następnie dłonią pozbawioną palców dotknął mojego policzka –
odwzajemniłem gest. Ciałem przyjaciela wstrząsnął dreszcz, lecz nie
przejmowałem się tym.. Musiałem go ukształtować. Wolną rękę zanurzyłem w jego
esencji, zmieniając ją. Opuszkami wyczuwałem stalowy rdzeń, pulsujący w piersi.
- Będzie bolało –
ostrzegłem.
Zacisnąłem dłoń i
delikatnie ją obróciłem. Głęboki ryk przeciął powietrze. Zdawało się, że sam
kosmos woła Boga o pomstę.
Ma myśl głęboko
zakorzeniła się w potworze.. Była również jego myślą. Skalne bloki oderwały się
od podłoża i podążyły w stronę mego dzieła. Prehnitowe ciało poruszyło się
niezgrabnie. Teraz stwór znacznie bardziej przypominał człowieka, mimo iż
wykonany był ze „słonecznej wody”.
- Chodźmy.
Głaz posłusznie
ruszył za mną. Wiedział, że jesteśmy jednym. Ja należałem do niego, a on do
mnie – zasada równowartej wymiany.
Odczuwanie z jednej
strony było przekleństwem, a z drugiej rozkoszą. Dostąpiłem zaszczytu, otrzymując duszę, lecz wciąż w pełni nie pojąłem zasad kierujących światem.
Czerń rozciągała się
przed nami, a wszystko wokół był nieruchome. Nicość nie jest niczym, bo
przecież nicość „była” i wciąż się przede mną unosiła.
Pstryknąłem palcami,
a na niebie uformowały się gwiazdy. Niebieskie punkty ozdobiły nieboskłon,
dając upust mej wściekłości. Każda z nich była wyjątkowa, choć tylko jedna
miała być początkiem. Zmrużyłem oczy. Zamarznięta woda opadła na nas, roztrzaskując
się na skórze kompana. Oceany, rzeki i jeziora powstały z błękitnych skał,
które chwilę wcześniej miałem obrócić w perzynę. Nie podobały mi się, więc
postanowiłem je zniszczyć.
Stworzyłem ziemię
płaską, pokrytą tylko cienką warstwą płynu. Za horyzontem rysowało się słońce,
które było apogeum mej twórczości.
- Jak się nazywam? –
spytał mnie stwór głosem chłopca.
- Dowiesz się, gdy
skończę – odparłem z uśmiechem.
To wszystko jest
mną.
Dotknąłem klatki
mego przyjaciela. Jego kształt znów się zmienił – teraz był gigantycznym
posągiem, zdolnym utrzymać w swych dłoniach górę. Brązowe ciało pokryły pnącza,
a jego kamienna głowa stała się fundamentami miasta.
- Zdradzisz wreszcie
me imię?
- Owszem –
przytaknąłem. – Zwiesz się Golem i jesteś mną. Wiesz po co cię stworzyłem?
- Nie – pokręcił głową.
- By nie być
samotnym.
PS. Mowa o świecie wyobraźni - take care ;)
Esej - Współcześni bogowie
Znowu krytyka edukacji, ale..
Bogowie
Bogowie
Gigantyczne
pomieszczenie oświetlały podwieszone pod sufitem lampy. W całej sali
rozmieszczono kilkanaście łóżek polowych, na których spoczywały ciała.
Większość z nich wyzionęła już ducha, lecz część wciąż uparcie trzymała się
życia. Zgromadzeni żywo między sobą dyskutowali, dziś musieli podjąć trudną
decyzję.
- Nadszedł ich czas - rzekł Internet.
- Trudno im odejść
- wzruszył ramionami Komputer. - Wiele tysięcy lat byli bogami, nie jest łatwo
pożegnać się ze światem.
- Ludzie się do nas
nie modlą - jęknęła Muzyka. - Umieramy..
Rzeczywiście,
ostatnie dwudziestolecie nie było dla obecnych nazbyt łaskawe. Technologia i
nauka wyparły sztukę z umysłu człowieka. Proces ten nie był szczególnie trudny,
wyobraźnia stoi na skraju wymarcia. Ich
zachowania zostały wpisane w szablon, a wszelka kreatywność przepadła wraz z
powstaniem publicznych placówek edukacyjnych. No cóż im głupsi ludzie, tym
głupsi bogowie.. Kilkadziesiąt kilometrów pod pozłacanym parkietem gnieździły
się ośrodki miejskie, w których podobno kształtowano kulturę. Tylko wielcy
indywidualiści wciąż biegle operowali kiedyś powszechnym orężem - własnym
zdaniem.
- Już nic nie
możemy zrobić - stwierdził Telefon. - Niedługo obrócą się w pył.
- Albo my, albo oni
- przytaknął Telewizor. - Nic nie możemy zrobić, to zebranie nie ma sensu..
- Nie szanujecie
swoich poprzedników? - warknął ze swego miejsca Romantyzm. - Jestem jednostką
wybitną!
- Nikt cię za
takową nie uważa - westchnął Komputer. - Twój czas przeminął tak jak i wiedza
humanistów.
- Wciąż nauczają! -
zaprzeczył rozmówca.
- Raczej
zniechęcają młodzież - odparł z uśmiechem Telefon. - Brak postępu to śmierć, a
twa epoka już przeminęła.
- Mówię to ze
smutkiem, lecz mój przedmówca ma rację - zgodziła się Muzyka. - Część ludzi
zakochała się w naszych starych obliczach i dlatego nie możemy powrócić do swej
dawnej formy.
- Nieumiejętnie
przekazywana jest wiedza?
- Sztywno klepane
formułki, nie mają wiele wspólnego z rozwojem - rzekł Internet. - Ich
nauczyciele nie chcą rozwijać wyobraźni, dlatego też podupadacie na zdrowiu.
- To prawda..
Myślenie stwarza zagrożenie - zgodził się Romantyzm.
- Dla obecnego
sytemu i owszem - odparł Telewizor. - Wiele wam nie zostało.
Po sali przebiegł
szmer niezadowolenia. Z każdym dniem potęga nowych bóstw rosła, pożerając przy
tym ciała dawnych wartości. Ostatnie promienie słońca wpadały przez otwarte
okno, opadając na twarze zebranych. Śmierć przyjdzie do nich we śnie, tak by
nie odczuwali bólu.
- Człowieczeństwo
upada? - spytało ze smutkiem Malarstwo.
- Za kilkaset lat
Stwórca zresetuje cywilizacje i wy również odrodzicie swe jestestwo.
- Rozumiem -
przytaknął. - Znów im się nie udało?
- Niestety.
Nadejście nowych
bogów zwiastowało apokalipsę. Ludzie są selekcjonowani, a społeczeństwo
pozbawione będzie ideałów. W tym momencie większość potencjalnych twórców
szkolona jest by w przyszłości zostać maszynami. Wyobraźnia i sztuka pomagają
nam wykształcić człowieczeństwo, lecz w wieku XXI niemal całkowicie je
zignorowaliśmy.
***
W uszach chłopca
wetknięte były słuchawki, a oczy utkwione miał w małym ekranie telefonu. Świat
dookoła choć piękny, nie absorbował uwagi Adama. Urządzenie pochłonęło
młodzieńca bez reszty.
Inspirowane: Neil Gaiman :)
Igni Feri - Rozdział 2 (Po operacji)
Wczoraj przeszedłem artroskopii kolana - nie było to najprzyjemniejsze uczucie. Dziś jednak wracam z nowymi siłami i motywacją do działania!
Igni Feri
ROZDZIAŁ
DRUGI
Piip, pii bib… Uderzyłem w budzik ręką. Popatrzyłem
na zegarek. Za dziesięć dziesiąta. Zerwałem się z łóżka, o dwunastej miałem
mieć spotkanie z Myriam Raly.
Jedną z najlepszych wojowniczek jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi, a
aktualnie przywódczynią naszego małego klubu. Dość sporym błędem byłoby spóźnić
się na spotkanie, akurat z tak wysoko postawioną osobą. Powoli rozejrzałem się
za jakąś bielizną. Zajrzałem do szafki. Leżała tam ostatnia para czarnych
bokserek. Wciągnąłem je na siebie, i odwróciłem się szukając skarpetek.
Znalazłem je w szufladzie obok łóżka. Szybko znalazłem resztę mojej garderoby.
Założyłem czarny T-shirt z czerwonym napisem „ You must go straight to hell ”,
parę postrzępionych na kolanach czarnych jeansów, oraz ciemny długi płaszcz.
Zgarnąłem z blatu klucze do mieszkania i wyszedłem na zewnątrz. Zamykając drzwi
rozejrzałem się po klatce schodowej. Mój wzrok padł na karteczkę, którą ktoś
przymocował do okna. Ostrożnie odlepiłem papierek. Na odwrocie napisano słowa „
Znam twój sekret, spotkajmy się jutro o
12:00 w Kawiarni Black Roses na Baker Street”. Zastanowiłem się, o którą
tajemnicę chodziło tej osobie. O tą, w której staram się zrobić coś
niemożliwego, czy też o spotkaniu z demonem.. Przełknąłem ślinę. Teraz nie
mogłem o tym myśleć za godzinę mam spotkanie z Myriam, a podróż o tej
godzinie.. Była bardzo mozolna. Ruszyłem na przystanek. Zapowiadał się piękny
dzień, powoli zaczynały się zbierać chmury deszczowe, a drzewa zrzucały liście,
które wirowały w powietrzu. Wdychając tlen, szybkim krokiem zbliżyłem się do
celu. Autobus miał przyjechać za około dziesięć minut, a spotkanie miało odbyć
się za godzinę. Powinienem zdążyć. Ciekawe co robi Annabeth, zastanowiłem się.
Gdy wczoraj w nocy wróciłem do domu zastałem ją śpiącą na kanapie, lecz gdy
obudziłem się rano już jej nie było. Niestety, nie miałem za dużo czasu na
takie rozmyślania, ponieważ mój transport właśnie przyjechał. Wsiadłem do
autobusu i stanąłem pod oknem tak bym widział gdy ktoś wchodzi, którymkolwiek
wejściem. Pociągnąłem powietrze nosem. Autobus nie pachniał zbyt przyjemnie,
była to mieszanina ludzkiego potu i starej skóry. Z radia leciała piosenka
Skylar Grey „Words”, co bynajmniej nie poprawiało mi humoru. Nie wiem dlaczego,
ale miałem złe przeczucia odnośnie tego spotkania. Nareszcie zatrzymaliśmy się
na moim przystanku. Szybko wysiadłem i ruszyłem drogą. Powoli rozglądając się
po okolicy, starałem się zlokalizować Kościół Świętej Małgorzaty.
Pewnie większość księży nie zdaje sobie z tego sprawy, ale pod ich świątyniami
od lat zbierają się rycerze by omówić własne interesy. Oczywiście mamy także
wiele siedzib, innych niż Święte Miejsca, aczkolwiek korzystamy z nich w
sprawach większej wagi, bądź szkolenia rekrutów.
Nagle
poczułem na sobie czyjś wzrok. Obejrzałem się. Zobaczyłem dziewczynę, którą
spotkałem wcześniej w klubie. Teraz mogłem przyjrzeć jej się dokładniej. Była
blondynką, o długich prostych włosach. Miała na sobie czarny krótki płaszcz,
legginsy i martensy. Ogólnie rzecz biorąc wyglądała bardzo atrakcyjnie. Ale to
jej wzrok przyciągał najwięcej uwagi. Wcześniej zauważyłem tylko , że ma
brązowe oczy. Pomyliłem się. Miała śliczne piwne oczy, a jedyne, co było w nich
brązowego, to obwódka wokół źrenicy. Niestety, były one smutne. Powoli ruszyłem
w jej kierunku. Nie wiem co ją spłoszyło, ale zaczęła uciekać. Ruszyłem za
nią. Liście szeleściły mi pod stopami, gdy biegłem w jej kierunku. Nie
miała szansy uciec. Zostało mi około stu metrów do złapania jej. Skręciła w
pierwszą ciemną uliczkę. Ślepy zaułek nie miała gdzie pobiec, od wolności
odgradzał ją sześciu metrowy mur. Powoli ruszyłem w tamtą stronę. Nie śpieszyło
mi się, a lubiłem budować napięcie. Jednak gdy wszedłem w ulicę moim oczom
ukazał się tylko widok jednego kosza na śmieci. Nie miała szansy się tam
zmieścić. Powoli podszedłem do miejsca gdzie zaczynał się mur. Przyjrzałem się
śladom. Wyglądało to tak jakby rozpłynęła się w powietrzu. Kiedy już miałem
wracać, mój wzrok padł na karteczkę papieru leżąca na środku zaułku. Schyliłem
się. Widniał na niej napis „ Black
Roses”.
Drugi raz w tym dniu spotykam się z tą nazwą. Podejrzany zbieg okoliczności.
Popatrzyłem na zegarek. Spóźniłem się już dziesięć minut, stwierdziłem, że
chyba nie warto bardziej kusić losu. Truchtem ruszyłem w stronę Kościoła.
Wątpię żeby Myriam liczyła mi kwadrans studencki, ale akurat o tyle się
spóźniłem. Biegiem wpadłem do korytarza. Skinieniem głowy pozdrowiłem
siedzących przy wejściu rycerzy i zapukałem do drzwi.
-
Wejść – odpowiedział mi damski głos.
Powoli nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pokoju. Po
obydwu stronach wznosiły się śnieżnobiałe kolumny. Na samym środku Sali stał
posąg Archanioła Michała. To on zainspirował Nathaniel’a Raly do założenia
organizacji walczącej z demonami, fizycznie jak i mentalnie..
Przed posągiem znajdowało się biurko, za którym siedziała wnuczka twórcy
„Rycerzy Jasności”. Była około czterdziestoletnią kobietą, o kruczoczarnych
kręconych włosach i niebieskich jak niebo oczach, w których drzemała wiedza i
inteligencja. Zatrzymałem się trzy metry przed stołem i skłoniłem głowę.
-
Usiądź dziecko – westchnęła.
Pokornie
posłuchałem jej polecenia. Po pierwsze spóźniłem się, co było niedojrzałe, więc
nie miałem pretensji za to, że mówiła do mnie „dziecko”, a po drugie nie warto
było sobie robić wroga z tak potężnej osoby.
-
Jesteś bardzo podobny do Twojego ojca.. Ale masz też wiele cech, których Twój
tata nie miał.. – rzekła.
-
Boski wygląd? – zaryzykowałem.
-
Arogancję i niedojrzałość. – rzekła. – Możesz być wielkim rycerzem, a
zachowujesz się jak dzieciak.
Czekała,
aż coś odpowiem, ale ja tylko milczałem. Westchnęła.
-
Zacznij to traktować poważnie. Masz coś czego nikt inny wcześniej nie posiadał.
Nie zmarnuj tego. A teraz cel w jakim Cię wezwałam. Znalazłam dla Ciebie
kolejną misję..
-
Zamieniam się w słuch.
-
Będziesz musiał wyśledzić i zniszczyć pewnego demona, nazywa się Fokalor. Jeden
z potężniejszych po upadku. Zaczął zabijać ludzi, których pętał. Twój cel to
eliminacja, a w najgorszym przypadku odesłanie.
-
To nie jest przypadkiem jeden z „ Wielkich Generałów Piekła”? – zdziwiłem się.
-
Ten sam. – powiedziała z uśmiechem. – Twoja pierwsza tak poważna misja, nie
zmarnuj szansy.
Kiedy
już miałem wychodzić zatrzymała mnie.
-
Zanim wyjdziesz. – powiedziała ze złośliwym uśmiechem. – Przeprowadzasz się do
gimnazjum dla kadetów. Będziesz się uczył z jedną klas początkujących.
Ostatnie
zdanie wbiło mnie w ziemie. Początkujący.. Uczniowie w moim wieku, którzy
dopiero wkraczali w nasz świat. To normalny wiek, w którym zaczyna się naukę
naszego zawodu. Mi mówiono, że edukację zacząłem wcześniej, tylko z powodu,
braku ojca i matki. Miałem prywatnych nauczycieli i od zawsze szkolono mnie na
rycerza. A teraz musiałem zmierzyć się z dzieciakami, które nie wiedziały
zupełnie nic o mojej profesji. Będę musiał chronić im tyłki przy najprostszych
zadaniach. Misje, które oni będą robić ja robiłem w wieku dziesięciu lat.
Zatrząsłem się ze złości. Sądząc po jej uśmiechu właśnie taki zamiar miała, a
mianowicie jak najbardziej mnie wkurzyć. Odwróciłem się do niej plecami i
ruszyłem w stronę wyjścia, wychodząc trzasnąłem drzwiami. Gdy zobaczyli mnie
rycerze przy wyjściu uśmiechnęli się i wręczyli mi plan lekcji.
-
Brawo Chris, pierwsza misja. – Wystawił dłoń. Po namyśle uścisnąłem ją mocno.
Nie było sensu wyżywać się na świecie za własne porażki. – A co do tej szkoły..
Nie wiem co powiedzieć.
-
Dziękuje Davidzie. Masz może pojęcie gdzie znajduje się to miejsce gdzie mam
mieszkać?
-
Czwarty Zakon. Pokój numer sześćset dziesięć.
-
Dobrze, przekażesz Gabrielowi, że chciałbym się z nim spotkać?
-
Oczywiście i przypominam, że dla młodych kadetów odbędzie się uroczysta kolacja
o godzinie dwudziestej. Do zobaczenia młody rycerzu.
-Dziękuję.
Do zobaczenia.
Ruszyłem szybkim krokiem w stronę korytarza. Musiałem wrócić do mojego
mieszkania spakować się. Zgodnie z naszym prawem przeprowadzka miała trwać
dokładnie jeden dzień. Nie do końca wiadomo dlaczego zostało to ustalone,
ale jeśli tak postanowił Nathaniel z pewnością miało to jakiś cel.
Wróciłem tym samym autobusem do domu. Powoli wchodziłem po schodach, tym razem
już na oknie nie wisiała żadna karteczka. Zacząłem kluczami gmerać przy zamku.
Bez zastanowienia wszedłem do środka o tej godzinie zawsze z Annabeth jedliśmy
kolację, więc zaskoczyło mnie, że jeszcze jej nie było. Miałem coraz gorsze
przeczucia. Powiedziałaby mi gdyby wychodziła gdzieś na dłużej. Może już
przeniosła rzeczy do naszego nowego domu? Chodź z tego co wiem tylko ja
musiałem się przeprowadzić. Nie posiadałem czasu na myślenie, musiałem się
spakować, a wieczorem czekało mnie spotkanie z Gabrielem. Może go przy okazji
zapytam czy wie coś o mojej siostrze.. Zacząłem przenosić swoje rzeczy z szafek
do walizki. Po skończeniu wziąłem jeszcze szybki prysznic i gdy już miałem
wychodzić, stwierdziłem, że napiszę jej karteczkę o moich przenosinach, by się
nie martwiła. Z torbą na ramieniu zszedłem na dół. Zakon czwarty mieścił się w
willi kilometr za miastem. Wziąłem taksówkę. Podałem adres – Sant Anthony 4a.
Zastanawiałem się nad tymi wszystkimi dziwnymi wydarzeniami, które miały
miejsce przez te ostatnie dwa dni. Czułem, że to wszystko było w jakiś sposób
połączone. Nie miałem czasu na dalsze rozważania, ponieważ dojechaliśmy do
celu. Przed moimi oczami rozciągnął się widok parku ćwiczebnego oraz wysokiego
białego budynku, którym był mój nowy dom. W parku niedaleko gmachu rosły
jabłonie, śliwy i jeszcze inne drzewa, których nie potrafiłem rozpoznać. Po obu
stronach wejścia znajdowały się dwie białe kolumny. Same drzwi zostały zrobione
z ciemnego drewna, które teraz pochłaniało promienie słońca. Powoli ruszyłem w
stronę zakonu. Rozglądałem się na boki. Pole, na którym ćwiczyli kadeci, było
dobrze przygotowane. Wszędzie znajdowały się drążki, tarcze strzelnicze, piłki
lekarskie i hantle. Doszedłem do ganku i nie śpiesząc się, trzy razy zapukałem
do drzwi. Otworzył mi siwy staruszek.
-
Pan LeBlanc? – zapytał się drżącym głosem.
-
Tak.
-
Proszę za mną.
A więc ruszyłem za nieznajomym w głąb domu. Co dało się od razu zauważyć, to to,
że zakon był całkiem skromnie urządzony. Od czasu do czasu można było
zauważyć krzesło opierające się o jakąś ścianę. Przystanęliśmy przy drzwiach,
broniących dostępu do następnej części domu. Lokaj pogmerał przy zamku i
otworzył je na oścież. Ten korytarz miał większą ilość pomieszczeń.
Prawdopodobnie były to sale typowo naukowe, natomiast staruszek prowadził mnie
do części mieszkalnej. Przyglądałem się wszystkim rzeczom, które mnie otaczały.
Nie było ich za wiele, aczkolwiek przyciągały uwagę. Ruszyliśmy dalej. Po paru
krokach lokaj przystanął.
-
Tu musi już Pan iść sam. Do końca korytarza pierwsze drzwi nie przegapi Pan. –
rzekł, wręczając mi klucz.
Zaskoczyło mnie to, ale nic nie powiedziałem. Ruszyłem za wskazówkami. Po paru
chwilach stanąłem przed wejściem. Przekręciłem klucz w zamku, a drzwi ustąpiły
z cichym jęknięciem. Przed moimi oczami rozciągnął się widok szeregu pokoi.
Niosąc torbę na ramieniu, szybko sprawdzałem numery. Sześćset siedem, sześćset
osiem, sześćset dziewięć, sześćset dziesięć. Pchnąłem skrzydło pokoju i
wszedłem do środka. Rozejrzałem się. Stało tam jedno łóżko, szafka nocna, trzy
komody i wejście prawdopodobnie do łazienki. Skromny pokój, ale w
sam raz do moich potrzeb. Rzuciłem torbę na łóżko i zacząłem się rozpakowywać.
Po dłuższej chwili, udało mi się wszystko jako tako zorganizować. Położyłem się
na materacu. Leżałem zaledwie od paru minut gdy usłyszałem, że ktoś puka do
drzwi. Nie śpiesząc się podniosłem się z łóżka i ruszyłem w ich stronę .
Powoli je uchyliłem, przed wejściem stała piękna dziewczyna. Miała duże
niebieskie oczy i czarne jak kruk włosy. Na sobie nosiła tylko białą
przylegającą sukienkę z głębokim dekoltem. Zmierzyła mnie wzrokiem, chyba
niezbyt jej się spodobałem.
-
Pan Gabriel, chce się z Tobą spotkać o godzinie osiemnastej w pubie „Black
Cat”. – rzekła.
-
Dziękuję, czy przekazuje jakieś dodatkowe informację?
-
Nie, ale prosił żeby się Pan tym razem nie spóźnił.
-
Oczywiście, jak zawsze.
Zmarszczyła brwi.
-
Nie mam już nic więcej do powiedzenia, żegnam panie LeBlanc.
Nie odezwałem się, tylko zamknąłem drzwi. Musiałem powoli zacząć się szykować,
bo dochodziła godzina siedemnasta, a tym razem naprawdę nie chciałem się
spóźnić na spotkanie z Gabrielem. Najwyraźniej przyjdę troszkę później się na
dzisiejszą kolację. Ruszyłem w stronę łazienki..
Subskrybuj:
Posty (Atom)