Zapraszam
SENNI PODRÓŻNICY
ROZDZIAŁ 1
Czarny powóz sunął po brukowanej ulicy, na
skraju klifu. Na tylnej kanapie siedziała dwójka nastolatków. Maria i Rene
próbowali dostrzec swój nowy dom. Dumny wiktoriański budynek stał samotnie
pośród drzew, niewzruszony dookoła szalejącą burzą.
Powóz powoli wturlał się na górę. Przewoźnik
wyszedł i otworzył czarną pordzewiałą bramę.
Gdy wjechali na plac, drzwi powozu otworzyły się. Na początku wysiadła kobieta w średnim wieku,
ubrana bardzo szykownie, figury pozazdrościć jej mogły również młodsze panie.
Mimo, że posiadała piękna twarz, przez znaczną część jej życia witał na niej
grymas niezadowolenia. Jej blond włosy odziedziczyły po niej dzieci. Maria i
Rene wysiedli z powozu i dołączyli do matki. Ubrana w futro i wysokie szpilki
kobieta, ruszyła szybko w stronę woźnicy, rzuciła mu na rękę kilka złotych
monet i szepnęła mu coś na ucho. Mężczyzna bez słowa przytaknął głową i zaczął
zanosić walizki do nowo zakupionej posiadłości.
- Jak wam się dzieci podoba wasz nowy dom?
- Nie widzieliśmy go jeszcze od środka, mamo.
– rzucił sceptycznie Rene
Lilia, matka dwójki buntowniczych
nastolatków, była świeżo po rozwodzie. Kupiła pierwszą lepszą, tanią
nieruchomość, która teraz miała służyć im za dom. Kobieta zaskoczona była ceną
rezydencji. Była ona zupełnie nieadekwatna do zakupionych dóbr. Dzieci nie były
zachwycone, wręcz przeciwnie. Opuszczenie przyjaciół, dla ludzi w tak młodym
wieku stało się bardzo trudne. Nie pomagał fakt, że dom był położony na
odludnym skrawku ziemi. Z budynku wyszedł elegancko ubrany służący. Miał
kruczoczarne włosy i niebieskie oczy. Garnitur pasował na niego idealnie. Pod
nim wyraźnie rysowały się mięsnie. Dłonie miał bardzo zniszczone, widać było na
nich odciśnięte piętno ciężkiej pracy.
- Państwa ogrodnik, mieszka w tamtej przybudówce,
zejście na plażę jest z tej strony. – pokazał palcem na małą zdobioną barierkę,
samotnie stojącą między drzewami. – Szkoła, do której zapisała Pani dzieci jest
oddalona o około pięćset metrów od bramy wjazdowej. O czymś zapomniałem? A tak
racja. Jestem majordomusem tego domu i będę usługiwał państwu. Moje nazwisko to
Edward White. – powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję Edwardzie, pokaż nam zatem pokoje.
Służący wprowadził ich przez wielkie dębowe
drzwi do posiadłości. Wnętrze było urządzone w bardzo bogatym stylu. Przepych,
który wylewał się wręcz z domu, nie był normą dla nastolatków. Krótki
przedpokój, ze zdobioną szafą na płaszcze, prowadził wprost do potężnego
salonu. Na środku stał długi stół, który co najmniej pomieściłby dwadzieścia miejsc.
Każde oparcie krzesła posiadało zdobienie z liści. Po prawej stronie, obok
czerwonej sofy stał wielki kominek.
- Edwardzie napal nam proszę w palenisku. –
poprosiła Lilia.
Nastolatek przewrócił oczami.
- Ciągle to samo. Edwardzie i Edwardzie, potrafisz
do kogoś zwrócić się normalnie?
Kobieta tylko uniosła brwi, w geście
zaskoczenia. Rene. bez słowa ruszył po schodach do swego nowego pokoju. Jego
pasją od zawsze były książki. Ich pomarszczone strony zabierały chłopca do
świata, który samotnie tworzył. Często uciekał do niego. Jego jedynymi
przyjaciółmi były postacie, które sam kreował. Sen stał się jego sojusznikiem.
Z wyjątkiem siostry, którą kochał nade wszystko, nie miał nikogo. Kłótnie mamy
i taty miały wielki wpływ na jego charakter. Mijając kolejne stopnie wreszcie
trafił do swojego pokoju. O dziwo bardzo
przypadł mu on do gustu. Wreszcie wszedł w posiadanie swojej prywatnej biblioteczki, która stała w kącie.
Obok niej na gigantycznym łóżku spoczywała biała jak płatki śniegu pościel i
czerwono-złote, zdobione poduszki z frędzlami. Przy oknie przez, które wpadały
promienie zasłoniętego chmurami słońca, stało biurko z maszyną do pisania. Rene
przejechał delikatnie palcami po klawiszach. Przez jego twarz przemknął wyraz
zachwytu. Z okna miał cudowny widok na morze. Usłyszał za sobą delikatne
pukanie.
- To nowy początek braciszku. – powiedziała Mary.
- Tak. – odparł smutno. – Mark będzie za tobą
tęsknił. Mimo, że ja lubię samotność rozumiem, że tobie może nie być łatwo
siostro.
- Przestań zachowywać się jak matka. Sam
narzekasz, gdy robi, a teraz zgrywasz przede mną Pana dyplomatę.. A co do Marka
rozstaliśmy się przed naszym wyjazdem.
- Co? Nie wiedziałem, przykro mi.
- Nie ma o czym mówić. Jak ci się podoba nowy
pokój? Prywatna biblioteka? Nieźle. – pokiwała z uznaniem głową. – Ale nie
widziałeś jeszcze tej na dole.
Oczy chłopaka rozszerzyły się do granic
możliwości. Jego zapał szybko zastąpiły jednak wątpliwości.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? – zapytała zaniepokojona siostra.
- Dlaczego ten dom był taki tani? Komuś
naprawdę musiało zależeć żeby go sprzedać, skoro się pozbył takiego cuda, za
dosłownie grosze.
- Widocznie miał dobry powód. – rzuciła
siostra. – Idziemy zobaczyć bibliotekę?
- Tak.
Ruszyli drogą powrotną do salonu. Schodząc
powoli po stopniach Rene, spoglądał na obrazy, które wisiały na ścianach.
Przedstawiały one mężczyzn i kobiety w starodawnych strojach. Każda z pań była
niezwykle piękna. Jasnozielone oczy i ciemne włosy podkreślały ich pokrewieństwo.
Poprzedni właściciele domu spoglądali dumnie przed siebie. Można było dopatrzeć
się w ich oczach wewnętrznego dobra. Wrócili do chyba największego
pomieszczenia w domu. Ogień wesoło płonął w kominku i rozświetlał domostwo.
Jedna droga prowadziła do wieżyczki, z której właśnie przyszli, mieściły się
tam ich pokoje. Drzwi natomiast stały na wprost przedpokoju, przykryte czerwoną
kotarą. Wejście do drugiej wierzy skrywało się po przeciwnej stronie pokoju.
Oprócz tego dało się zobaczyć jeszcze wejście do kuchni, oraz owalne przejście,
które prowadziło do nieznanej części domu.
- Biblioteka jest za tą kotarą. – rzekła.
Podeszła do brązowych wrót i szarpnęła mocno
za klamkę. Drzwi ustąpiły bezgłośnie, a przed oczami chłopca ukazał się widok,
który był spełnieniem jego marzeń. Pokój zbudowany na bazie koła, miał kilka
pięter. Schody, które stały naprzeciwko rodzeństwa ruszały zarówno w górę jak i
prowadziły w pomieszczenia położone poniżej posadzki. Pod ścianami znajdowały
się półki wypełnione książkami, na środku stało zdobione brązowe biurko,
prawdopodobnie dębowe. Oczy obojga rodzeństwa zaświeciły z zachwytu. Mary nie
podzielała pasji brata do literatury wszelakiej, ale również doceniała dobrą
książkę. Często leżąc na łóżku, kiedy akurat Mark nie znajdował się u nich w
domu, brała do ręki swoje ulubione kryminały. Potrafiła przez wiele godzin,
zgłębiać kolejne strony swoich ukochanych powieści. Ruszyli w przeciwne strony
przeglądając zbiory, które ktoś magazynował od wielu, wielu lat.
- Zobacz jest tu nawet najnowsze wydanie
Poego! – wykrzyknął podniecony Rene
Siostra chłopca nie kochała fantastyki, co
więcej nie przepadała za nią. Większość dzieł amerykańskiego pisarza
przyprawiała ją o dreszcze, mimo wszystko „Złoty żuk” bardzo przypadł jej do
gustu. Nagły hałas wystraszył nastolatków, dobiegał on z wyższego piętra. Rene.
nie myśląc wiele od razu rzucił się biegiem do schodów, siostra deptała mu po
piętach. Górne poziomy biblioteki nie różniły się zbytnio od tego na parterze.
Kolejne rzędy półek migały Mary przed oczami. Dobiegli wreszcie na miejsce,
samotnie otwierające i zamykające się okno bujało się na zawiasach.
- To tylko wiatr. – powiedział zawiedziony
chłopak.
Mary zamknęła okno i spojrzała z uśmiechem na
brata.
- A czego się spodziewałeś? Nawiedzonego
domu? Nie żyjemy w jednej z twoich książek Rene
- Wiem, ale nie mogę się pozbyć myśli, że
jest coś jeszcze. – pokręcił ze zrezygnowaniem głową. – Cały czas mam wrażenie,
że tu nie pasuje.
Wrócił do oglądania księgozbiorów ze
spuszczoną głową. Siostra popatrzyła na niego ze współczuciem. Wiedziała, że
jej brat nie należy do tych „normalnych” osób. Gdy w Londynie mieli wspólny
pokój, często rozmawiali do późna w nocy. Ona żaliła mu się ze swoich problemów
sercowych, a on starał jej się pomóc. Zwierzali się sobie wzajemnie, Rene. mało
mówił o sobie. Raz jednak pod naciskiem siostry wyjawił, dlaczego nie potrafi
odnaleźć się wśród ludzi.
- Wszyscy są tacy sami. – osądził nastolatek.
Mary wzdrygnęła się wytrącona z rozmyślań.
- Nie osądzaj wszystkich na podstawie kilku
poznanych dzieciaków. – rzekła siostra ściągając z półki książkę w srebrnej
oprawce.
Okładka przyciągnęła jej wzrok, nie posiadała
ona tytułu ani podpisu autora. Mary myślała chwilę, po czym zaniosła ją do
stolika. Rozsiadła się już wygodnie, gdy nagle usłyszeli głos matki wzywający
ich na kolacje. Niechętnie oderwała się od swojego miejsca pracy. Lekko się
ociągając, rodzeństwo ruszyło w kierunku jadalni. Czekał już na nich gorący
posiłek. Lilia nie pamiętała kiedy ostatnio jedli wspólną kolację. W Londynie
wraz z dziećmi nie mieli na to czasu. Ona pracowała do późna, a jej były mąż
często wyjeżdżał na delegację. Z rozmyślań wyrwał ją Edward, który cicho wkradł
się do pokoju.
- Chodź usiądź z nami. – rzekła z uśmiechem.
- Chyba mi nie wypada. – rzekł speszony.
- Oczywiście, że wypada. Zapraszamy.
Zdziwiony zachowaniem swojej nowej pani,
kamerdyner usiadł przy stole.
- Jak się państwu podoba dom? – próbował
zagaić zaczerwieniony Edward.
- Bardzo, proszę pana. – odezwał się Rene –
Jednak ciekawi mnie jedna rzecz. Dlaczego był tak tani? Powinien kosztować
znacznie więcej.
- Oczywiście, zgadzam się z panem. Jednak pan
DeQuincey wycenił dom jego przodków, na taką kwotę, a ja nie śmiałem się sprzeciwić.
- Rozumiem.
- Czym się zajmujesz Edwardzie? – zapytała
Lilia.
- Pracuję dla was. – powiedział z uśmiechem.
– Oprócz tego jestem wolontariuszem w pobliskiej wiosce. W niedzielę będę
musiał państwa opuścić na jeden dzień, ponieważ wtedy właśnie mam dyżur.
- Oczywiście to zrozumiałe, zawsze
powtarzałam dzieciom, że niesienie pomocy innym jest najważniejsze.
Rene. i Mary wymienili zdziwione spojrzenia.
Ale po otrzymaniu solidnego kopniaka pod stołem, szybko pokiwali potwierdzająco
głowami.
- Dobrze, idźcie na górę najwyższa pora spać.
Dzieci niechętnie rozeszły się do swoich
pokoi. Kobieta krótką na chwilę nasłuchiwała ich kroków, a następnie zaczęła
rozmowę z majordomusem.
- Myślisz, że są na to gotowi? – spytała.
- Bardziej nie będą. – rzekł Edward patrząc
smutnymi oczami w kominek.
Bardzo fajny rozdział :3
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś jeszcze wpadne :D
Dzięki :D sam nie jestem z niego zadowolony :)
UsuńCóż, nie chciałabym skalać tego co nawyczyniałeś, bo jest to niesamowite. Przede wszystkim czuć Ciebie, jakbyś był jednym z bohaterów.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) pisałem to jako dzieciak, którym wciąż jestem :)
UsuńBardzo mi miło :) pisałem to jako dzieciak, którym wciąż jestem :)
UsuńBardzo mi miło :) pisałem to jako dzieciak, którym wciąż jestem :)
Usuń