ROZDZIAŁ 2
- Ej półgłówku, obudź się! – szeptała
podniecona Mary.
Rene. krótko mówiąc nie miał zamiaru zrywać
się z łóżka. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy siostra podniosła kołdrę,
a zimny wiatr przesunął swymi palcami po ciele nastolatka.
- Co ty odbiło ci?! – jęknął chłopak,
próbując z powrotem zakryć swoje ciało.
- Oj już nie bądź taki delikatny. Chodź
obejrzymy tę plażę, o której wspominał Edward.
- Już nie mam co robić, tylko chodzić w nocy
z tobą na plażę. W dodatku kiedy leje. – powiedział sceptycznie.
- Przestało padać, niebo jest bezchmurne. – pokazała
palcem na okno.
Rene. zrezygnowany pokręcił głową.
- Dobra, ubiorę się tylko. Jak mama nas
nakryje to nie żyjemy.
Mary czekała od kilku minut na swojego brata.
Kiedy jego blond czupryna wyłoniła się zza drzwi, wreszcie mogli wyruszyć.
Skradali się po kolejnych stopniach, modląc się by nie zostać przyłapanym.
Kiedy trafili do salonu zachowywali kompletną ciszę. Adrenalina dudniła im w
uszach, a trzęsącymi się dłońmi ubierali buty. Kiedy zamknęli drzwi, pobiegli
do zejścia na plażę. Ich śmiech był bardzo donośny, jednak w willi snów nikt
nie zwracał na to uwagi.
- Ostrożnie Mary, te schody są bardzo strome.
- Gadasz jak nasz ojciec. – powiedziała z
uśmiechem i wyrzuciła ręce w górę.
Rene jednak miał rację schody, prowadzące na
plażę były z gładkiego kamienia, a dodatkowo oblane wodą stanowiły spore
zagrożenie. Zeszli na plażę, zapach słonej wody mocno uderzył w ich nozdrza.
- Matko, jak tu pięknie. – powiedziała Mary.
- Czym jest ta świecąca zielona kropka? –
spytał chłopak.
- Która kropka?
Chłopak pokazał palcem mały zielony punkt
przemieszczający się niedaleko ich oczu.
- Ich jest mnóstwo! – zachwycił się.
Świetliki powoli wylatywały spomiędzy drzew,
wolne zielone kropki swobodnie poruszały się nad ich głowami. Śmiech rodzeństwa
rozszedł się daleko w stronę morza i skał. Wyczerpani, położyli się na plaży.
Patrzyli na tysiące gwiazd, które wędrowały po nieboskłonie. Spadająca gwiazda
mignęła tylko na niebie.
- Pomyśl życzenie. – powiedział Rene.
Siostra popatrzyła na niego ze zdumieniem.
Jej brat nigdy nie był przesądny, co z jego strony stało się lekką hipokryzją.
Twierdził, że istnieje świat bajek, duchów, wampirów i im podobnych. Nie był w
stanie zrozumieć wiary ludzi w krótkie, ulotne chwile. Empatii i wewnętrznego
dobra, mu nie brakowało, po prostu był zagubiony. Widać dla niej powoli się
zmieniał. A może wcale nie, popatrzyła na niego z konsternacją. Rene jednak nie
zwracał uwagi na swoją siostrę, podniósł się na rękach i wpatrywał w niebo.
- Robi się zimno. – powiedziała Mary.
- Racja, wracajmy.
Lekko się ociągając podnieśli się z ziemi i
ruszyli drogą powrotną do willi. Mieli dziwne uczucie, że ktoś ich obserwuje.
Rene. rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie zobaczył. Lekko zaniepokojony
otworzył drzwi swojego nowego domu. Ciężko im było cokolwiek zobaczyć w
ciemnościach. Gdyby nie wcześniejsze oględziny, prawdopodobnie wpadli by na
szafę stojąca w przedpokoju. Na paluszkach ruszyli do swoich pokoi. Mary delikatnie złapała za klamkę i weszła do
środka. Jej pomieszczenie różniło się od tego, które posiadał brat. Na
biurku, również stojącym pod oknem,
leżały przybory do malowania. Łóżko wyłożone było różową pościelą, a na nim
leżała oprawiona w srebrną okładkę książka. Ze zdziwieniem spostrzegła, że była
to ta sama lektura, którą oglądała w bibliotece. Przewertowała kilka stron,
każda z nich była wypełniona misternym pismem i rysunkami przedstawiającymi
potwory i sceny bitewne. Postanowiła
pokazać go bratu. Miała już ruszyć do jego pokoju, ale usłyszała głośne chrapanie.
Nie miała serce go drugi raz budzić, choć fakt, że bardzo ją te dźwięki
rozśmieszyły. Postanowiła samotnie wybrać się w przechadzkę. Powtórnie
odwiedziła salon i skierowała się do biblioteki. Ciekawość kazała, sprawdzić
jej co jest pod posadzką. Bose stopy ślizgały się po schodach, a droga była
zdecydowanie dłuższa, niż się pierwotnie wydawało. Z każdym krokiem Mary było
coraz cieplej. Kamienie pod stopami nagrzewały się i mijając kolejne stopnie
dziewczyna zauważyła, że stają się coraz bardziej wilgotne. Wreszcie jej oczom
ukazało się gigantyczne pomieszczenie. Jaskinia były wypełniona świecącymi
grzybami, które pokrywały sufit. Kobieta przez chwilę nie mogła uwierzyć
własnym oczom. Stała tak z otwartą buzią i przyglądała się temu ogromowi cudów.
Idąc w głąb jaskini poczuła jak gorąca woda oplata jej palce u stóp. Zanurzyła
się w niej po szyję, wtedy poczuła jak coś utrudnia jej ruchy. Ciało powoli
zaczęło jej drętwieć i z coraz większym trudem przychodziło jej złapanie
oddechu. W panice zachłysnęła się wodą, gdy gorący płyn wlał się jej do buzi
poczuła jak jej serce zwalnia. W głowie jej zawirowało, spostrzegła biegnącą
postać, wskakującą do jeziora. Ostatnie co zobaczyła przed oczami to piękna
twarz, na której rysowała się determinacja. Potem już w swe ramiona wzięła ją
ciemność.
Świetnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńBlondeismynature.blogspot.com
Dzięki :) choć nwm czy wrzucę rozdział 3 :)
Usuń